Jedną z zalet życia na przedmieściach Sydney jest to, że nie trzeba tutaj długo szukać kontaktu z naturą – zwierzęta same przychodzą pod próg. Oto kilka z nich.
Aby nie było, że koloryzujemy – wszystkie poniższe zdjęcia zostały wykonane na obszarze zaledwie kilkudziesięciu metrów kwadratowych, niektóre bez wstawania z krzesła.
Ptaki
Pierzaków jest oczywiście najwięcej – od małych, kolorowych ziarnojadów, poprzez mniejsze i większe papugi, aż po ibisy. Wiele z nich gniazduje na dwóch palmach przy werandzie.
Jednym z najładniejszych ptasich gości jest chwostka szafirowa (Malurus cyaneus, wiki). O jej kuzynce pisaliśmy w tekście o gigantycznych eukaliptusach z Zachodniej Australii – jak widać, wszystkie samce ptaków z tej rodziny mają podobnie wyraziste, niebieskie upierzenie.
Chwostki mają plus za wrażenia estetyczne, ale minus za charakter – są tak naspidowane, że Darek od lat daremnie próbuje zdobyć chociaż jedno ostre zdjęcie. Poniżej zamieszczamy fotkę z szufladki „close enough”.
Bardzo mile widzianym, chociaż płochliwym gościem jest lamparcik plamisty (Pardalotus punctatus, wiki), jeden z najmniejszych australijskich ptaków. Samce dorastają do 8-10 centymetrów, a więc – jak przekonacie się za chwilę – są mniejsze od niektórych „naszych” pająków.
Rano lub wczesnym wieczorem na nasiona traw zlatuje się gromadka drobnych, zawadiackich żarłoków. Kraśniczek czerwonobrewy (wiki) należy do rodziny astryldowatych i w Polsce byłby ciekawym dodatkiem do domowej hodowli (180 złotych sztuka!). Tym bardziej doceniamy fakt, że możemy obserwować je za darmo i bez krat.
Przy płocie rośnie duże cestrum, krzew z rodziny psiankowatych (wiki), które praktycznie nieustannie kwitnie i wabi kilka gatunków miodojadów. Jednym z nich jest miodaczek białouchy (Latrodectus hasselti, wiki).
Oprócz endemicznych australijskich ptaków w Sydney można spotkać wiele gatunków inwazyjnych, pochodzących z innych kontynentów. Anglicy sprowadzili tutaj nie tylko europejskie wróble i szpaki…
… ale też wiele ptaków z Azji. Najczęstszymi gośćmi są indyjskie majny, które dzięki wrodzonej inteligencji i asertywności szybko rozprzestrzeniły się po całej Australii. Na naszej werandzie rzadziej pojawia się inny, czubaty gość z Indii – bilbil zbroczony (wiki), zwany też „bulbulem”. W Azji od stuleci trzymany był w klatkach, by cieszyć właścicieli swoim śpiewem i kontrastowym upierzeniem, w niektórych krajach organizowano nawet ich pojedynki na wzór walk kogutów.
Z Dalekiego Wschodu pochodzi też synogarlica perłoszyja (Spilopelia chinensis, wiki).
Owady w Sydney
Wiele miejscowych insektów wielokrotnie przerasta swoich europejskich krewniaków. Niedawno wylądował u nas Musgraveia sulciventris (wiki), pluskwiak odżywiający się sokami cytrusów. Owady te są na tyle duże (dorastają do 2,5 cm długości), że na ich bokach można gołym okiem zauważyć przetchlinki.
Żuki też są niczego sobie. Lecącego „cowboy beetle” (Chondropyga dorsalis, wiki) słychać z odległości kilkunastu metrów.
Generalnie nie narzekamy na brak sześcionogów. Czasem na werandzie pojawi się ogromny, szafirowy motyl, czasem modliszka, patyczak lub turkuć podjadek, wieczorem nie dają nam spać świerszcze i cykady. Zdecydowanie królują jednak mrówki, które na szczęście nie sprawiają większego kłopotu, o ile akurat nie popełnią zbiorowego samobójstwa w szklance z sokiem lub piwem. Kilka razy zauważyliśmy jednak mały dramat: do przydomowej kolonii regularnie przychodzi na polowanie żołnierz (tzw. „robotnica major”) inwazyjnego gatunku Pheidole megacephala (wiki). Żołnierze o absurdalnie przerośniętych głowach są wielokrotnie więksi od lokalsów, a więc starcie trwa zwykle tyle, co walka Pudzian-Popek.
Pająki w Sydney
W domu i w ogrodzie spotkaliśmy już dwa stosunkowo niebezpieczne ośmionogi. Raz trafił nam się tzw. white-tailed spider (Lampona murina, wiki), w ogrodzie mieszkał z kolei jadowity, ale zdecydowanie przereklamowany redback (Latrodectus hasselti, wiki), bliski kuzyn czarnej wdowy. Redbacki można spotkać na terenie całego Sydney, ale to raczej płoche zwierzęta, które większość czasu spędzają w ukryciu.
Jak widać, chociaż australijskie pająki mają paskudną renomę, to można z nimi żyć w zgodzie. Ukąszenia zdarzają się rzadko, a poważniejsze powikłania jeszcze rzadziej.
Oprócz dwóch jadowitych delikwentów na werandę zawita też czasem wielgachny huntsman. Jego rozmiary i szybkość mogą skłonić do zabrudzenia kalesonów nawet największego twardziela, ale trzeba pamiętać, że huntsmany są nieszkodliwe i pożyteczne. Każda wizyta „Szybkiego Zdzicha” jest małym wydarzeniem.
W zaroślach można też trafić na małe skakuny. Z bliska może i wyglądają kosmicznie…
… ale tak naprawdę są uroczymi, ciekawskimi stworzeniami, które w pełni zasłużyły na miano „labradorów wśród pająków”.
W bonusie dorzucamy dwóch regularnych gości – w dzień po ścianach domu śmiga kilkanaście drobnych jaszczurek, w nocy przychodzą rozkosznie niezdarne kitanki (dawniej pałanki kuzu, wiki) podjadające owoce mango z sąsiedniego drzewa. Ostatnio nasze palmy zaczęły odwiedzać też owocożerne nietoperze – rudawki, czyli tzw. flying foxy.
To zaledwie mała część zwierzyny, która baluje w naszym ogródku. Wpadajcie więc od czasu do czasu – będziemy na bieżąco dodawali zdjęcia nowych gatunków lub wymieniali fotki na lepsze i ostrzejsze.
Polecamy też inne wpisy o australijskich zwierzakach, o tu!
9 komentarzy
Kasia & Victor przez świat
18/01/2017 at 19:38Zosia, Darek, jestem wielką fanką psów i kotów, ale nigdy nie myślałam, że będę piszczeć z zachwytu oglądając pająki i ptasiory. Po włochatych kolosach z Indii, te australijskie są naprawdę ładne! Bardzo mi się spodobały :) Pozdrowienia! K.
Ewa | Daleko niedaleko
02/02/2017 at 09:46Brrrr nie lubię pająkow, ale ten skakun wygląda, jakby robił słodką minkę, przymilał się i o coś prosił :) Jak kot ze Shreka :D
Przedeptane
02/02/2017 at 09:59Dokładnie :) A one zawsze strzelają takie miny!
Hanja
02/02/2017 at 10:12Ptaszki piękne, ale pająki okropne, brrrr :D Nawet te, które nie są niebezpiecznie ;)
Agnieszka | Wolnym Krokiem
02/02/2017 at 10:24No te pająki to mogłaś sobie odpuścić… :D Papug zazdroszczę! Popularne jest posiadanie w ogrodach karmniki dla ptaków czy raczej niezbyt?
Przedeptane
02/02/2017 at 10:51Tak, ludzie często dokarmiają papugi na balkonach. My niedawno zainstalowaliśmy karmniki przy werandzie – te czerwone kraśniczki przylatują kilka razy dziennie, czekamy na dalszych gości :)
Dorota
03/02/2017 at 06:06Jestem wielką fanką waszych wpisów bo też jestem zwierzolubem! A te ze zdjęciami cudaków australijskich przypominają mi dodatkowo naszą trzymiesięczną podróż rok temu :) Cudne zdjęcia!
Marta / Podróżniczo
05/02/2017 at 16:28Wybieram się do Australii w marcu i najbardziej boję się… pająków! Twój wpis niestety pogłębił moje lęki… jak można się przed nimi bronić? Polecasz kupić jakiś spray?
Cissek
07/02/2017 at 17:17Piękny jest tamten świat ;)