Na Antypodach horror ma się całkiem dobrze. Oto lista najciekawszych filmowych masakr z Australii.
Samochody, które zjadły Paryż (Cars That Ate Paris, 1974)
Filmowy debiut Petera Weira („Piknik pod Wiszącą Skałą”, „Truman Show”). Tytułowy Paryż jest małym, australijskim miasteczkiem, które ukrywa mroczną tajemnicę. Jego mieszkańcy zarabiają na życie po janosikowemu – napadają, zabijają i okradają przejezdnych. Nie będziemy zdradzać więcej, wystarczy powiedzieć, że film jest absurdalną mieszanką horroru, westernu i czarnej komedii, zlepkiem parodii i cytatów.
Polowanie na indyka (Turkey Shoot, 1982)
Klasyka horrorów klasy B, nieraz wspominana w wywiadach przez samego Quentina Tarantino. Bliska przyszłość, nienazwane autokratyczne państwo. Przedstawiciele elity jeżdżą do obozów koncentracyjnych, aby w wziąć udział w okrutnych polowaniach, w których zwierzyną są – zgadliście – więźniowie polityczni. Film z gatunku „tak zły, że aż fajny”, w Polsce był przed laty hitem nielegalnie kopiowanych kaset VHS.
Długi Weekend (1978) oraz remake – Długi Weekend (2008)
Ekohorror, czyli – nie zadzieraj z przyrodą. Młoda para wybiera się na weekendową wycieczkę za miasto i po drodze wyładowuje frustrację na napotkanych zwierzętach i roślinach. Matka Natura nie da sobie jednak w kaszę dmuchać i w pewnym momencie przystępuje do kontrataku.
Razorback (1987)
Kto spotyka w buszu dzika, ten… ma przesrane. Horror o gigantycznym odyńcu rozszarpującym ludzi trąci już lekko myszką, jednak nadal intryguje świetnymi zdjęciami i atmosferą.
Piła (2004)
Niespodzianka, prawda? Krwawa seria powstała w australijsko-amerykańskiej produkcji, więc”Piła” ma też swoje miejsce na tej liście.
Wolf Creek (2005) i Wolf Creek 2 (2013)
Dwa australijskie horrory należące do podgatunku „slasher”, a więc przedstawiające głównie naganianie i ćwiartowanie wrzeszczących nastolatków. Po tym seansie raczej przejdzie Cię ochota na podróżowanie stopem po Australii – fabuła „Wolf Creek” jest bowiem częściowo oparta na historii Ivana Milata, który na początku lat 90. zamordował siedmiu turystów i stał się „inspiracją” dla podobnych zabójstw w 2001 i 2010 roku. Uwaga: jeżeli kiedyś odwiedzisz Australię, to nie zdziw się, jak ktoś z miejscowych zacznie się chwalić backpackerami zakopanymi w ogródku. Taki humor. Chłe, chłe.
Zabójca (Rogue, 2007)
Krokodyla daj mi luby! Grupa turystów wyrusza na wycieczkę łódką na mokradła Parku Narodowego Kakadu, by stać się obiadokolacją dla miejscowej gadziny. Ponownie mamy historię opartą na faktach – tym razem film luźno inspirował się serią ataków krokodylicy o rozkosznej ksywce Sweetheart w latach 70.. W rolach głównych Sam Worthington i Mia Wasikowska, o których możecie przeczytać w naszych wpisach o australijskich aktorach i aktorkach.
Piąty wymiar (Triangle, 2009)
Trudno opowiedzieć tę historię bez spojlerów. Zaczyna się niepozornie – grupa znajomych wyrusza na wycieczkę jachtem i trafia na olbrzymi, pozornie opuszczony statek. Po wejściu na jego pokład zaczynają się dziać dziwne rzeczy, więc… Dobra, nie wchodząc w szczegóły: fabułę tworzy pomysłowa konstrukcja płaszczyzn czasowych, a więc „Piąty wymiar” jest jednym z nielicznych horrorów, które jednocześnie straszą i zmuszają do myślenia.
Snowtown (2011)
Morderstwa w Snowtown (znane też jako „morderstwa z ciałami w beczkach”) są jednym z najgłośniejszych przypadków w dziejach miejscowej kryminalistyki. Wszystko zaczęło się w 1999 roku, kiedy w małym miasteczku na północ od Adelajdy znaleziono kilka beczek z ciałami 11 ofiar. Okazało się, że grupka miejscowych homofobów przez prawie dziesięć lat wyłapywała, torturowała i zabijała osoby, które uznała za „słabe” na podstawie pogłosek lub osobistych antypatii. Oberwało się wszystkim – rzekomym pedofilom, gejom, otyłym, upośledzonym umysłowo… Mamy więc kolejną autentyczną historię i film, którego szczerze nienawidzą eksperci od PR australijskiej turystyki.
Babadook (2014)
„Babadook” wziął szturmem festiwale filmowe i przez krytyków filmowych został okrzyknięty jednym z najbardziej oryginalnych horrorów ostatnich czasów. Film opowiada historię samotnej matki wychowującej swojego synka. W pewnym momencie chłopca zaczyna nękać potwór z przeczytanej niedawno książki – czy straszydło jest rzeczywiste, czy jest tylko efektem zaburzeń psychicznych? Niebanalny scenariusz, mroczna, dławiąca atmosfera i bezbłędna otoczka wizualna. Cacko.
Inne australijskie horrory
Dark Age (1987) – Aborygeńska mitologia i krwiożerczy krokodyl. Bardziej australijsko już być nie mogło.
Martwa rzeka (2007) – Jeżeli mimo wszystko nadal marzycie o spotkaniu z krokodylem różańcowym. Znowu na faktach. Brr.
Rafa (2010) – Nie mogło zabraknąć horroru o atakach rekinów. Tym razem odtrutka na marzenia o nurkowaniu na Wielkiej Rafie Koralowej.
Niektóre filmy z pogranicza horroru znajdziesz też na innych listach – na przykład dwa dzieła Petera Weira: „Piknik pod wiszącą skałą” (australijskie dramaty i thrillery) oraz „Ostatnia Fala” (filmy o Aborygenach).
7 komentarzy
Karol Werner
15/01/2016 at 10:32Albo ja jestem jakiś dziwny, albo nie wiem co, ale zwyczajnie nie kumam fenomenu horrorów. Przecie to tak słabe kino, że szkoda gadać :D
Przedeptane
17/01/2016 at 10:05W sumie masz rację, chociaż znamy ludzi, którzy oglądają horrory właśnie po to, aby się pośmiać i odmóżdżyć :)
Zresztą tak naprawdę „słaby” jest prawie każdy gatunek filmowy: komedie romantyczne są często naiwne i przesłodzone, filmy akcji – wtórne, filmy podróżnicze obfitują w coelhismy :) Jednocześnie w każdym gatunku można dzieła wysokiej klasy – z horrorem mierzył siły Bergman, Polański, Von Trier i inni giganci kina. Ale jasne, każdy gatunek ma swoich fanów i antyfanów, i chyba dobrze, że jest taka różnorodność :)
balkanyrudej
15/01/2016 at 12:43Nie mogę chyba o sobie powiedzieć, że jestem fanką horrorów, jednak od czasu do czasu lubię się trochę bać.
Pamiętam jak przed którąś letnią sesją egzaminacyjną, zamiast się uczyć, z kuzynką oglądałyśmy namiętnie horrory. Niestety obie miałyśmy tendencję drzeć się przy tym wniebogłosy ze strachu. Później oczywiście dostawałyśmy ataku śmiechu, ale to już inna bajka.
Z wymienionych przez Ciebie horrorów kojarzę kilka, lecz nadal nie rozumiem fenomenu „Piły” (notabene nie wiedziałam, że jest australijska), która swego czasu była naprawdę mocno popularna.
Połącz Kropki
15/01/2016 at 13:41Kiedyś uwielbiałam horrory, a teraz tak jak Karol nie rozumiem fenomenu tych filmów:) Chociaż cykl w warszawskim kinie Muranów „najgorsze filmy świata” zachęca:)
Michał
15/01/2016 at 15:32Nigdy nie rozumiałem fenomenu horrorów. Z przedstawionych przez Ciebie filmów kojarzę tylko „Piłę”, obejrzałem pierwszą część i wystarczy…
Lukasz
16/01/2016 at 13:03Nie spodziewałem się, że kiedyś znajdę zestawienie australijskich horrorów, a tutaj proszę – okazuje się, że to całkiem rozwinięta gałąź przemysłu filmowego. W sumie znałem tylko Babadooka. A najbardziej mi przypadł do gustu z tych opisanych „Cars that ate Paris”. Idę szukać w Internetach, dzięki ;)
Ola
18/01/2016 at 18:43A ja lubię horrory, a te klasy B są super jak to napisaliście do odmóżdżenia. Ten z krokodylem właśnie taki był. Z kolei Piła jakoś mnie nie zachwyciła. I lubię takie stare jak te pierwsze wymienione. Muszę zobaczyć te samochody, koniecznie :-)))