Media żyją teraz newsem o mężczyźnie z Tajlandii, którego ugryzł w przyrodzenie wąż ukryty w sedesie. Australijczycy nie chcieli zostać w tyle, przypominają więc o własnym zestawie toaletowej fauny. Oto krótka lista.
Jeżeli niepokoi Cię wizja gadów w pomieszczeniach sanitarnych, to uspokajamy – wcale nie pełzną tam po to, by podgryzać ludziom narządy płciowe. Najczęściej idą w ślad za potencjalnym obiadem, czyli szczurami. Już lepiej?
Ratatouille w porcelanie
Najbardziej prawdopodobne jest właśnie spotkanie ze szczurem. I wcale nie trzeba wcale jechać aż do Australii. Jak opowiada mieszkanka zachodniego Londynu: „O czwartej nad ranem obudziło mnie pluskanie. Pobiegłam do łazienki i wpadłam na szczura, który bezskutecznie starał się wydostać z sedesu. Opuściłam klapę i spuściłam wodę, zwierzak zniknął. Wróciłam do łóżka, jednak po godzinie obudził mnie identyczny hałas. Szczur wrócił, rano znalazłam je także pod zlewem i słyszałam chrobotanie w ścianie.”
Jak możecie zobaczyć na poniższym filmiku National Geographic, szczury są wytrzymałymi pływakami i świetnymi nurkami, a dzięki elastycznej klatce piersiowej potrafią się przecisnąć nawet przez bardzo małe otwory. Przepłynięcie z kanału do sedesu nie przedstawia dla nich większego wyzwania, co chyba zauważyły też niektóre australijskie węże.
Wunsz!
Tu już mówimy z autopsji, ponieważ osobiście wyciągaliśmy kilka węży z australijskich domów. We wszystkich dużych miastach działają licencjonowani „wyłapywacze” dzikich zwierząt, a my mieliśmy okazję pomagać przez jeden dzień Davidovi, który usuwa węże z budynków w Cairns na tropikalnej północy kontynentu. W ciągu zaledwie kilku godzin wspólnie z Davidem wyciągnęliśmy ze strychów i piwnic kilka węży, przy czym największy pyton zamieszkiwał właśnie toaletę małego bungalowu na przedmieściach (patrz pierwsze zdjęcie).
Na szczęście nie taki pyton straszny. Największe okazy – czyli te od pięciu metrów w górę – nie przepchną się przez rury, a nawet na otwartej przestrzeni same nie atakują ludzi. Po prostu nie byłyby w stanie nas połknąć, a więc szkoda im czasu i energii na takie przedsięwzięcie. Mogą jednak boleśnie ugryźć, a więc przed wizytą w ustronnym miejscu zdecydowanie polecamy sprawdzać, czy biały tron na pewno jest pusty.
Zresztą węże to jeszcze nie wszystko.
WC kum kum
Do stosunkowo miłych gości należą tropikalne żabki. Znajomi pracujący w parkach narodowych w Queenslandzie i Terytorium Północnym mówili, że w niektórych muszlach na stałe zadomowiły się soczystozielone rzekotki, w tropikalnych obszarach często można spotkać też gekony. W tej sytuacji wszyscy są zadowoleni, ponieważ dobrze ulokowana żaba lub jaszczurka potrafi powstrzymać mniej pożądanych intruzów sanitariatu. Na przykład pająki.
W publicznych łazienkach Parku Narodowego Kakadu (Terytorium Północne) naliczyliśmy kiedyś osiem gniazd tzw. „redbacków”, czyli australijskich kuzynów czarnej wdowy, których łatwo rozpoznać po czerwonym znaku na odwłoku. Redbacki lubią mieszkać w pobliżu ludzkich domostw, są jadowite jak diabli i polują na wszystko, co się rusza – insekty, jaszczurki, a nawet małe węże i myszy. Gorszy od nich jest tylko ptasznik australijski, występujący też pod nazwą „atraks”, „podkopnik” lub „najbardziej agresywny i jadowity pająk świata”. Mieszkańcy Sydney znają go jednak jako sąsiada z ogródka.
Jak można przeczytać na stronie Muzeum Australijskiego, ptaszniki nie potrafią pływać, ale dzięki włoskom na odnóżach utrzymują się długo na powierzchni, a po zatonięciu mogą przeżyć pod wodą nawet do 30 godzin. Jak mówi Geoff Jacobs, kolejny wyłapywacz dzikiej zwierzyny: „Czasem spadają do sedesu i nie mogą się wydostać, czasem podróżują w rurach. Mogą podróżować w obie strony, wiele pająków tak robi.”
Jakie są szanse na spotkanie?
Szczerze? Dla mieszkańców Australii znikome, a dla turysty – praktycznie zerowe. Trzeba mieć naprawdę dużego pecha, aby wyjść z latryny z pytonem wgryzionym w pytona (patrz lista dziwnych australijskich zwrotów).
Do większości incydentów dochodzi na dalekiej północy, a nawet tam jesteście całkowicie bezpieczni zarówno w mieście (dzięki wspomnianym panom wyłapywaczom), jak i w buszu (bo busz jest duży, a wunsz woli sobie powisieć na gałęzi, niż wąchać w śpiworze czyjeś skarpetki). Bardziej prawdopodobne, że spotkacie na przykład taką pałankę, jak na poniższym filmie:
A więc spokojna głowa, nie musicie wyrzucać biletów do Australii. Jeżeli jednak nie rozwialiśmy wszystkich wątpliwości, to podręczny miotacz ognia można kupić tutaj.
źródło: BBC, Australian Museum
52 komentarze
Marta Gawrychowska
30/05/2016 at 07:42Boję się zajrzeć do wpisu po pierwszym zdjęciu… ;)
Przedeptane
30/05/2016 at 07:44Do odważnych świat należy :)
Marta - Podróże od kuchni
06/06/2016 at 19:01Weszłam, przeczytałam, już lepiej ;)
Agata
30/05/2016 at 09:57mimo wszystko trochę przeraziliście mnie tym postem! już widzę siebie zeschizowaną w australijskich kiblach za kilka miesięcy ;p
Przedeptane
30/05/2016 at 10:00My za kilka miesięcy zamieszkamy właśnie na przedmieściach Sydney, więc zobaczymy, czy potem też będziemy kozaczyć :D
Iwona Pawluczuk
30/05/2016 at 08:08Jesuuu teraz to ja nie wiem jak ja tam bede mieszkac :D
Przedeptane
30/05/2016 at 08:10Jak piszemy na końcu – nie jest wcale tak źle. Po prostu pojedyncze, rzadkie przypadki są solidnie nagłaśniane :)
Iwona Pawluczuk
30/05/2016 at 11:29Niemniej jednak lepiej unikać:) w którym stanie jest tego najmniej ?:)
Przedeptane
30/05/2016 at 11:32Chyba na Tasmanii :)
Iwona Pawluczuk
30/05/2016 at 11:33Przedeptane nie pocieszyliście mnie :D
Przedeptane
30/05/2016 at 11:45Ale tak serio – nam udało się spotkać kilka takich zwierzaków, bo często celowo ich szukamy :) Naprawdę nie trzeba się martwić.
Magdalena Nieścierowicz
30/05/2016 at 08:25Nie chciałabym spotkać takich gości, no może te żabki ;)
Dominika Sidorowicz
30/05/2016 at 09:25Każdego ;) Naprawdę lubię autralijskie zwierzaki :)
Przedeptane
30/05/2016 at 09:30Najwyżej punktowana odpowiedź :D
Dominika Sidorowicz
30/05/2016 at 09:41:D
Dominika Sidorowicz
30/05/2016 at 10:14Przypomniało mi się, że najczęściej w autralijskich toaletach spotykałam pająki i jaszczurki. Węże i skorpiony raczej w terenie, np. na ganku ;)
Przedeptane
30/05/2016 at 10:15Faktycznie, zapomnieliśmy o gekonach. Dopiszemy :)
Dominika Sidorowicz
30/05/2016 at 10:19No przecież mnóstwo! Chociaż mam wrażenie, że w Azji więcej.
Przedeptane
30/05/2016 at 10:22No, w Azji Płd.Wsch. cieszyliśmy się nawet z największych gekonów, bo gwarantowały, że nie będzie karaluchów :)
Dominika Sidorowicz
30/05/2016 at 10:25I mniej komarów. Szkoda, że pluskiew nie jedzą, bo to moje najgorsze wspomnienie z Malezji. Nie z toalety, ale z sypialni :/
Przedeptane
30/05/2016 at 18:43Uff, tego na szczęście nigdy nie doświadczyliśmy. Odpukać w niemalowany eukaliptus :)
Karolina Groszek
30/05/2016 at 09:30Dajcie już spokój :P
Przedeptane
30/05/2016 at 09:31Już będziemy grzeczni – mamy w zanadrzu kilka wpisów, które poprawią renomę australijskiej fauny :)
Paulina
30/05/2016 at 11:36Jestem w WA juz od 6 lat. Styknuecie z wezem 3 razy. 1szy raz na backjardzie domu taki jakis kolorowy i nie za duzy waz, 2 gi w buszu – zwiedzalismy pobliskie tamy na wodzie wygrzewal sie brown snake na srodku drozki i 3 raz w lazience publicznej przy plazy nie bylo jak uciec utknelam 30 min na laweczce i spokojnie czekalam na pomoc…
Na szczescie nie w zadnym z moich zamieszkalych domow.
Przedeptane
31/05/2016 at 08:10Dziękujemy za tę historię i gratulujemy mocnych nerwów :) W ostateczności faktycznie najlepiej jest poczekać, aż wąż sobie pójdzie – sam nigdy nie zaatakuje, zwłaszcza, gdy intruz się nie rusza.
My spędziliśmy w Australii kilka miesięcy i tak naprawdę w przyrodzie spotkaliśmy węża tylko dwa razy – raz pływającego w stawie w Cairns, a drugi na Rottnest Island przy Perth, gdzie wygrzewały się na asfalcie. Poza tym kilka rozjechanych pytonów na drogach koło Cairns, ale to się nie liczy. To płoche zwierzęta, raczej trudno na nie trafić.
Tyna Julia
30/05/2016 at 09:55brrr, mam nadz. że nigdy nie będę mieć takiego spotkania 3-go stopnia ;)
Łukasz Kocewiak
30/05/2016 at 10:56Znowu straszysz… A czy można tam znaleźć coś naprawdę miłego, np. małego oposa?
Przedeptane
30/05/2016 at 11:04oczywiście – dodaliśmy do wpisu, aby zrównoważyć traumę niektórych czytelników :D https://www.youtube.com/watch?v=mAh6YGzo43s
Olka Zagórska-Chabros
30/05/2016 at 11:16Właśnie wróciliśmy z Bałkanów, gdzie jest jakiś wysyp węży. Tyle węży ile widzieliśmy w tym roku, nie spotkaliśmy przez ostatnie 6 lat.
Marcin Nowak
30/05/2016 at 13:23Wszyscy czekaliśmy na ten wpis. Cóż za piękny epilog :D
Izabela Balonová
30/05/2016 at 18:28A w Ameryce Centralnej możesz dodać do listy skorpiony
Przedeptane
30/05/2016 at 18:42W kibelkach?? W Australii też są, ale do toalet raczej nie zaglądają…
Izabela Balonová
30/05/2016 at 18:45W kibelkach też i w prysznicach.
Przedeptane
30/05/2016 at 18:54Wow, chcielibyśmy to zobaczyć! *tak, jesteśmy dziwni :D
Izabela Balonová
30/05/2016 at 19:07Nie. Nas to wcale nie dziwi! My z kolei chcielibyśmy zobaczyć te zwierzaczki w Australii.
Marcin
31/05/2016 at 00:11O kurczę, dobrze że tam nie mieszkam :D
paulina
31/05/2016 at 07:53https://au.news.yahoo.com/thewest/a/31722965/slithering-snoozer-cairns-man-discovers-snake-napping-under-his-pillow/
to nowinka z dzisiaj takiej sytuacji sobie nie wyonrazam rowniez
Przedeptane
31/05/2016 at 08:03Wow, nieźle :D Wiele domów na obrzeżach miasta ma ogródki połączone bezpośrednio z lasem deszczowym, a więc często trzeba wyciągać pytony z dachów lub ze ścian, ale o takiej wizycie w sypialni jeszcze nie słyszeliśmy :) Dziękujemy za linka!
Marcin Piotrowski
31/05/2016 at 02:51Czemu nazywacie possuma oposem? Zastanawiam się skąd się to bierze, bo w zasadzie wszyscy Polacy konsekwentnie mówią o oposach kiedy chodzi o possumy. Opos to zupełnie inne zwierzę i w dodatku z północnej półkuli. A possum po polsku w zależności czy chodzi o ringtail czy brushtail (dwa najpopularniejsze gatunki) nazywany jest fachowo pałankami australijskimi albo wędrownymi i kitanką lisią. To na filmie to właśnie kitanka, czyli brushtail possum, powszechny w parkach. Może zatem macie jakiś pomysł skąd się wziął ten nieszczęsny opos w świadomości Polaków?
Przedeptane
31/05/2016 at 05:25Takich pomyłek jest więcej :) Niedawno w dokumencie przyrodniczym lektor twierdził, że australijscy Aborygeni często jedzą legwany – pomylił „goanna” z „iguana”, z czym spotkaliśmy się już dziesiątki razy w różnych programach, książkach i rozmowach. Aby było zabawniej, także i tym razem chodzi o wpadkę australijsko-amerykańską :)
Zastrzyk Inspiracji
01/06/2016 at 09:08Lekko przerażający ten wpis :) Myślę, że dostałabym zawału gdybym zobaczyła którekolwiek z tych zwierząt (ludzie wokół pewnie nie wytrzymaliby tego krzyku :)
Chyba najgorsze są te szczury….
Anita
01/06/2016 at 09:29Genialne! Rozwalił mnie ten tekst „Trzeba mieć naprawdę dużego pecha, aby wyjść z latryny z pytonem wgryzionym w pytona „:-D! Choć przyznam, że znam takich szczęściarzy, którzy by z pewnością doświdczyli tego wgryzienia będąc w Australii :-)
Molan
02/06/2016 at 18:22Masakra….czytając taki wpis można lekko zniechęcić się do Australii ;)
Ale „pyton w pytona” rządzi na koniec
Paweł
03/06/2016 at 10:18Nie ma nic groźniejszego, nawet od Australijskiego naturalnego zestawu do zabijania niż nasz poczciwy Polski komar…
Jak już wleci do sypialni w nocy to nie tylko denerwuje brzęczeniem na uchem ale i kąsaniem… szczególnie w kostki. Żądam poprawy listy i umieszczenia komarów na pierwszym miejscu :)
Przedeptane
03/06/2016 at 10:20Ze statystycznego punktu widzenia to właśnie komary są najbardziej niebezpiecznymi zwierzętami świata (bo malaria i inne choroby) – a więc to wcale nie jest taki zły pomysł :D
Dee
05/06/2016 at 01:35Dobrze, że pocieszyłęś, że szanse są znikome. Nie miałabym ochoty spotkać jakiegokolwiek z tych stworów
Marcin
08/06/2016 at 09:36Jezus Maria… :) Ale filmik ze szczurem jest dobry, przynajmniej się nie zdziwię, jak kiedyś coś takiego zobaczę! :D
motoapk thank you
23/04/2017 at 00:36Thanks a lot for the blog post. Awesome.
Maciej
22/07/2019 at 00:20Byłem w Australii 15 lat. Bardzo fajnie i ciekawie ją opisujesz.
Przedeptane
23/07/2019 at 11:41Dzięki za miłe słowo i motywację do dalszego gryzmolenia :)
P.S. Piszesz w czasie przeszłym, a więc opuściłeś już Kangurlandię?
Not every animal in Australia can kill you… – Wspomnienia Sieciowe
13/03/2020 at 23:22[…] Inna sprawa, że część opowieści o niebezpieczeństwach Australii jest podobno przesadzona ?–> „Czy to prawda, że w Australii wszystko chce Cię zabić?„–> „Jakie zwierzęta czyhają na Ciebie w australijskiej toalecie?„ […]
Adam
15/03/2023 at 22:38great