Pakujemy się i jutro wyruszamy w podróż. Nie, nie wracamy jeszcze do domu – przed nami kilka tysięcy kilometrów australijskiej pustyni. Co się szykuje?
Krótkie streszczenie dotychczasowego pobytu u kangurów: Zosia przez trzy miesiące uczyła się angielskiego w miejscowej filii Kaplan International, Darek gromadził materiały do artykułów albo zbijał bąki. W Queenslandzie akurat trwa zima, a więc temperatury osiągają znośnych 25-35 stopni i opady są bardzo rzadkie, w odróżnieniu od lata, kiedy nadchodzą prawdziwe, wilgotne i gorące tropiki.
Teraz pozostały nam trzy tygodnie z naszej wizy. Udało nam się skontaktować z pewnym Aborygenem, który w poniedziałek jedzie do Darwin, stolicy Northern Territory i poszukiwał ludzi, którzy podzielą się z nim kosztami. Eddie jest przewodnikiem, a więc postaramy się z niego wyciągnąć kilka rad i wskazówek do dalszej podróży.
Darwin to brama do dwóch słynnych parków – Kakadu i Litchfield (kto oglądał Krokodyla Dundee, ten wie:)) – pewnie spędzimy więc kilka dni na wycieczkach samochodowych w terenie, a następnie skierujemy się na południe, do samego czerwonego serca Australii. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to za dwa tygodnie zobaczymy Uluru vel Ayers Rock! Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie będziemy mieli minimalny dostęp do Internetu i nie będziemy mogli publikować żadnych zdjęć, ale obiecujemy, że po powrocie do cywilizacji szybko uzupełnimy zaległości.
Potem już wszystko pójdzie z górki – musimy szybko dotrzeć do Sydney, przepakować wszystkie manatki i zdążyć na samolot, który odlatuje 9 września w kierunku Szanghaj-Frankfurt.
Trzymajcie więc kciuki i jeżeli macie jakichś znajomych w Sydney, to dajcie znać – pilnie poszukujemy noclegu na 7-9 września ;)
Brak komentarzy