Mieszkańcy Azji Południowo-Wschodniej lubują się w obrazowych nazwach owoców. W późniejszych odsłonach serii przedstawimy króla i księcia owoców, jednak kobiety mają pierwszeństwo – poznajcie królową owoców!
Kiedy zeszłym razem pisaliśmy o marakui, wydawało nam się, że żaden owoc nie został obdarzony tyloma polskimi nazwami – a tu niespodzianka. To, co w Azji jest nazywane mangosteen, w Polsce występuje pod nazwą mangostan, garcynia, żółtopla, żółciecz, a nawet – nasz osobisty faworyt – smaczelina. Po raz pierwszy spróbowaliśmy jej smaku na markecie w Bangkoku i była to miłość od pierwszego ugryzienia. Kiedy w dwa dni później wyruszyliśmy na miejscowy targ w Wientianie, od razu kupiliśmy cały worek mangostanów.
Mangostan ma ciemnofioletowe, czasami prawie czarne owoce, przypominające pomidor skrzyżowany z bakłażanem. Ich skorupka jest jednak bardzo twarda i okropnie gorzka, dlatego trzeba ją odłupywać bardzo ostrożnie, aby nie zgnieść miękkiego miąższu i nie zabrudzić go gorzkimi odłamkami. Po usunięciu skorupki trzymamy w dłoni coś na kształt czosnku. Ciemna pestka jest obrośnięta biało-żółtymi, miękkimi ząbkami, których nie da się oderwać, a więc najlepiej jest po prostu obgryźć pestkę dookoła. Miąższ jest soczysty i tryska nawet przy lekkim naciśnięciu, ale zapewniamy – warto się pomęczyć :)
Królowa owoców ma bardzo rześki, słodko-kwaśny smak, który miejscowi opisują jako „chłodzący” (w odróżnieniu od rozgrzewających owoców, o których później). 16 % miąższu tworzy woda i cukier, owoc zawiera także białka, witaminę C, wapń oraz ksantony o mocnym działaniu antybakteryjnym i antyutleniającym. Miejscowi używają owocu do leczenia ran, zapaleń, tuberkulozy i malarii. Podobno pomaga on obniżać temperaturę, a także zwalczać zmęczenie i nudności.
Pierwotnie drzewo pochodziło chyba z Archipelagu Sundajskiego i Moluków, ale dzisiaj jest ono powszechne we wszystkich krajach Azji Południowo-Wschodniej. Poza tym regionem występuje raczej rzadko, a więc najczęściej można go nabyć w konserwach lub słoikach. Roślina została po raz pierwszy opisana przez Linneusza w 1753 roku i widocznie naukowiec musiał jej zrobić dobrą reklamę, ponieważ w trzydzieści lat później Francuzi wysłali specjalną ekspedycję, która miała przywieźć mangostany do Europy. Pierwszy większy sukces hodowlany przypadł jednak w sto lat później Anglikom – w szklarni wojewody z Northumberland udało się zasadzić nasiona przywiezione z indyjskiej Kalkuty, a dzięki temu owoce mangostanu stały się podobno jednym z przysmaków królowej Wiktorii.
Mangostany kupowaliśmy na targach w Tajlandii, Laosie i Kambodży – schodzą jak ciepłe bułeczki, a więc dostawy są zwykle świeże. Ponieważ chodzi o owoce sezonowe, to ich ilość i jakość – a także cena – zależą od pory roku i sezonu. W trakcie zakupów trzeba zachować ostrożność, ponieważ mangostany bardzo szybko się psują, wytrzymują w dobrym stanie tylko kilka dni, potem miąższ zaczyna żółknąć i gorzknieć od łupiny. Jeżeli otworzycie owoc i zobaczycie, że ząbki zaczynają przypominać stary czosnek, to raczej nie warto sobie psuć smaku. Z drugiej strony, jeżeli skorupka jest jasna, a ząbki śnieżnobiałe i twarde, to owoc może być niedojrzały i kwaśny, a więc trzeba go odłożyć na dzień lub dwa, aby dojrzał.
W każdym razie – jeżeli w trakcie podróży zobaczycie na straganie małe, twarde, fioletowe pomidory, to szczerze polecamy zainwestować kilka groszy. Spotkanie z królową z pewnością jest tego warte.
9 komentarzy
Za miedzą i dalej
31/07/2015 at 09:28Pierwsze słyszę o czymś takim, jak mangosteen – trzeba będzie kiedyś spróbować, jak będę w Azji, tym bardziej, że „smaczelina” mnie rozwaliła, dodatkowa zachęta :D
Przedeptane
31/07/2015 at 10:04Zdecydowanie polecamy na niego zapolować, naprawdę warto :) Lubimy odkrywać w podróży nowe smaki i mangostan był jednym z najmilszych zaskoczeń – do dzisiaj należy do naszych ulubionych owoców. Szkoda, że w Polsce jest praktycznie nie do zdobycia, a jeżeli już jest, to wygląda mizernie i kosztuje krocie…
obserwatore
31/07/2015 at 10:06Do leczenia malarii? A która część rośliny?
Przedeptane
31/07/2015 at 10:18Podobno owoce/sok, tak przynajmniej twierdzą miejscowi i strony poświęcone medycynie naturalnej, więc trzeba tę informację traktować z odrobiną rezerwy:) Badania naukowe potwierdziły jednak, że ksantony mogą mieć działanie antymalaryczne, więc kto wie – może faktycznie coś jest na rzeczy. Pytanie, czy dawki przyjmowane z miąższu są wystarczające.
PatTravel
31/07/2015 at 10:29Polskie nazwwy mnie rozbroiły :)
Choose Travel
31/07/2015 at 20:29Czosnek w wypasionej obudowie:) Czekam na zestawienie top 10 owoców, a później warzyw. Im dziwniejsze tym lepiej!
Przedeptane
31/07/2015 at 20:34Wyborny pomysł – mamy nawet w zanadrzu kolekcję zdjęć różnych dziwnych owoców, musimy się za to w końcu zabrać :)
Marcin | Wojażer
03/08/2015 at 23:46Lubię to, ale dla mnie najlepszym owocem pozostaje Liczi! :)
Przedeptane
03/08/2015 at 23:56Jasne, liczi też na pewno by się zmieściło w naszym prywatnym top 5 :)