Kiedyś wydawało mi się, że każda wyprawa zaczyna się i kończy się pożegnaniami. Na początku opuszczamy rodziny i znajomych, a na końcu – nowo poznanych ludzi. Dopiero z czasem uświadomiłem sobie, że istnieje jeszcze jedna kategoria spotkań. Chodzi o osoby, które pojawiają się znikąd, zaistnieją na chwilę, po czym znikają bezpowrotnie. Jak iskry z ogniska.