Jakiś czas temu znajoma poprosiła nas o przygotowanie listy naszych ulubionych miejsc w Kambodży. A więc będzie krótko i na temat – oto one:
Jakiś czas temu znajoma poprosiła nas o przygotowanie listy naszych ulubionych miejsc w Kambodży. A więc będzie krótko i na temat – oto one:
W powrocie z dłuższej podróży jest coś nierzeczywistego. Dopiero teraz powoli zaczynają do nas docierać niektóre wrażenia, których nie można było w pełni strawić na miejscu. Chociażby Uluru, które jest zbyt ogromne, aby jakiekolwiek zdjęcie mogło oddać jego masę i magnetyzm. Ale też rzeczy tak niepozorne, jak przechadzka po lesie drzew gumowych w Nowej Południowej Walii, budzonym o świcie przez diabelski śmiech zimorodków.
Zeszłym razem poznaliśmy królową, dzisiaj przyszła kolej na księcia owoców. Oto jego włochatość, Książę Jagodzian Rambutan!
Kiedyś wydawało mi się, że każda wyprawa zaczyna się i kończy się pożegnaniami. Na początku opuszczamy rodziny i znajomych, a na końcu – nowo poznanych ludzi. Dopiero z czasem uświadomiłem sobie, że istnieje jeszcze jedna kategoria spotkań. Chodzi o osoby, które pojawiają się znikąd, zaistnieją na chwilę, po czym znikają bezpowrotnie. Jak iskry z ogniska.
Mieszkańcy Azji Południowo-Wschodniej lubują się w obrazowych nazwach owoców. W późniejszych odsłonach serii przedstawimy króla i księcia owoców, jednak kobiety mają pierwszeństwo – poznajcie królową owoców!
Europa Środkowa to dziwny region. Szary i smętny. A przynajmniej tak – czort wie dlaczemu – postrzegamy go my, jego mieszkańcy. Rzadko kiedy uświadamiamy sobie, że to właśnie my uczyniliśmy z tej bogu ducha winnej krainy dolinę płaczu i narzekań. Gdzieś głęboko w nas siedzi defetyzm, oswajany i pielęgnowany niczym miła tradycja; grzeje nas jak herbatka u babci, jak wigilijny barszcz.
Coraz więcej znajomych pyta nas, na jakim etapie przygotowań jesteśmy, kiedy i gdzie lecimy, jaki mamy teraz plan. Czekaliśmy, aż uda nam się ustalić podstawowe fakty – i teraz w końcu chyba nadszedł czas, aby odkryć karty.