W powrocie z dłuższej podróży jest coś nierzeczywistego. Dopiero teraz powoli zaczynają do nas docierać niektóre wrażenia, których nie można było w pełni strawić na miejscu. Chociażby Uluru, które jest zbyt ogromne, aby jakiekolwiek zdjęcie mogło oddać jego masę i magnetyzm. Ale też rzeczy tak niepozorne, jak przechadzka po lesie drzew gumowych w Nowej Południowej Walii, budzonym o świcie przez diabelski śmiech zimorodków.